Autor: dr Ewa Łodygowska, psycholog
Jeśli masz 19-28 lat, weź udział w badaniach naukowych:
I zachęcając do brania udziału w badaniach naukowych spróbuję dodać „parę” słów… między innymi na temat zawartego w tytule „radaru w oczach”…
Czasem się zastanawiam, gdy widzę w telewizji kolegów/koleżanki po fachu, psychologów, którzy śmiało ferują wyroki i diagnozy. Dlaczego matka Madzi postąpiła tak a tak, a dlaczego ten a ten zabił z dziewczyną swoich rodziców. Padają mądre słowa i ostateczne diagnozy – tu mamy osobowość histrioniczną, a tam antyspołeczne zaburzenia osobowości. Rozdziawiam usta i słucham…
Bo prawda jest, niestety, taka, że aby postawić tego typu diagnozę, trzeba się naprawdę napracować:
- zrobić solidny wywiad dotyczący przeszłości danej osoby, chorób (które mogły wpływać na jej zachowanie), specyfiki rodziny, doświadczeń życiowych itp.;
- przeprowadzić szereg badań testowych, czyli zastosować zwykle długaśne kwestionariusze, które mają tę zaletę, że – zanim wprowadzono je do użycia – ktoś je dokładnie zweryfikował statystycznie i sprawdził, czy naprawdę badają to, co mają badać i w jakim stopniu;
- przeprowadzić parę rozmów, zrobić obserwację, czasem zastosować dodatkowe metody – typu eksperyment kliniczny;
- często zebrać informacje z zewnętrznych źródeł…
Innymi słowy – solidna diagnoza zdrowej osoby wymaga poznania jej (w sposób naukowy) i zajmuje co najmniej parę-paręnaście godzin… Diagnoza osoby zaburzonej to jeszcze dłużej…
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że zachęcając do wzięcia udziału w moich badaniach – spotykam się z zastrzeżeniem, że ankiety są za długie, a pytań za dużo… Badania naukowe nie są diagnozą pojedynczej osoby, ale – podobnie jak indywidualna diagnoza – wymagają rzetelności! Nie da się zbadać pewnych zależności (przynajmniej nie w sposób naukowy) stosując dwa, trzy pytania… Zazwyczaj w badaniach analizowane są różnego rodzaju czynniki (nazywane zmiennymi) i ich związki, a pomiar każdego czynnika wymaga odrębnego narzędzia, czyli testu, składającego się z jakiejś sumy pytań. I jak to się wszystko złoży – wychodzi kilkadzieścia, a czasami kilkaset 😦 stwierdzeń. Więc po co to robić?
Bo warto! Bo nie zawsze jest możliwe, aby stosować eksperyment psychologiczny, więc w badaniach naukowych stosuje się testy. Dzięki nim wiadomo, które zależności naprawdę istnieją, a które są iluzoryczne. A prawdziwa – naukowa – psychologia różni się od potocznej, zdroworozsądkowej wiedzy. Przykład: badałam kiedyś dzieci z dysleksją, czyli trudnościami w czytaniu i pisaniu. Analizowałam jak funkcjonują dzieci, które są objęte długofalową, specjalistyczną pomocą; te, które pomoc otrzymują doraźnie i te, które są jej pozbawione. Nikt nie miał wątpliwości, że najgorzej będą funkcjonować dzieci, które w ogóle nie mają zapewnionej żadnej pomocy. Tymczasem – okazało się, że równie źle, a czasem nawet gorzej, funkcjonują dzieci z dysleksją, które mają niesystematyczną pomoc – są lękowe, niepewne siebie, nie wierzą we własne możliwości… Okazało się, że doraźna pomoc jest bezcelowa, a nawet szkodliwa.
Więc dlatego trzeba wykonywać badania naukowe. Żaden psycholog nie ma radaru w głowie i nie potrafi rzetelnie zdiagnować „bohatera” wiadomości telewizyjnych, a żaden naukowiec-psycholog nie może mówić o zależnościach, które nie zostały potwierdzone naukowo 🙂
Zapraszam zatem do badań – zrób coś dla polskiej Nauki!
Wyniki będą porównane z wynikami innych krajów i dzięki temu będzie wiadomo jak funkcjonują młodzi dorośli w Polsce i w innych krajach. Dziękuję :)))
Dyskusja
Możliwość komentowania jest wyłączona.