Autor: prof. dr hab. Maciej Witek, kognitywista komunikacji
Historyczne centrum Edynburga składa się z dwóch dzielnic. Ulice pierwszej z nich nie tworzą regularnego planu. Ich zawiła sieć powstawała przez stulecia, stopniowo oplatając zamkowe wzgórze, tak jak na to pozwalały wcześniej wzniesione zabudowania i ukształtowanie terenu. Drugą dzielnicę zbudowano w ciągu kilku dekad Szkockiego Oświecenia. Wytyczono regularną siatkę szerokich arterii, przewidziano miejsce na zielone parki i przestronne place. Można odnieść wrażenie, że przechodząc ze Starego Miasta do Nowego – bo o tych dzielnicach mowa – opuszczamy świat przypadku i wkraczamy w dziedzinę rozumu tryumfującego nad naturą i chaosem. Pozory jednak mylą. Ludzki rozum stworzył obie dzielnice.

Edinburgh 1773, Faden, William & Jefferys, Thomas. ‚General plan of the City, Castle and suburbs of Edinburgh’ London http://www.rsgs.org
Działanie rozumne może przyjąć jedną z dwóch form. W działaniach typu pierwszego da się wyróżnić wcześniejszy etap refleksji, w którym sporządza się plan przyszłego postępowania, oraz późniejszy etap wykonania, czyli systematycznej realizacji skonstruowanego planu. Działania drugiego typu nie przebiegają według tak przejrzystego schematu. Właściwe im procesy refleksji i wykonania zachodzą w tym samym czasie i stale na siebie oddziałują: każda nowa czynność przynosi działające mu podmiotowi nowe informacje o jego otoczeniu, które ten bierze pod uwagę planując kolejny ruch.
Przykładem działań pierwszego typu jest przygotowanie i wygłoszenie wykładu uniwersyteckiego; do działań drugiego typu można zaś zaliczyć negocjacje handlowe, rozmowy o planach na przyszłość czy przyjacielskie pogawędki. Nowe Miasto w Edynburgu i wykład uniwersytecki są wynikiem działania rozumu planującego. Stare Miasto, podobnie jak swobodna wymiana zdań, jest dziełem rozumu improwizującego.
Przejawy działania rozumu planującego są wyraźne. Łatwo je rozpoznać i docenić. Tymczasem aktywność rozumu improwizującego sprawia wrażenie chaotycznej i przypadkowej. Wrażenie to jest jednak błędne. Rzecz w tym, że oceniając racjonalność
każdego kolejnego działania należy brać pod uwagę jego lokalny i niepowtarzalny kontekst: naturalne ograniczenia, z którymi rozum improwizujący musi się liczyć, dostępne środki, zdobytą dotychczas wiedzę oraz wynegocjowane cele.
Wytyczając kolejną ulicę Starego Miasta, edynburczycy dostosowali swoje działanie do zastanych realiów, czyli do wcześniej zbudowanych kamienic, kościołów i targowisk, a także do nachylenia zbocza wzgórza zamkowego. Podobnie rzecz się ma w wypadku swobodnej wymiany zdań: każda kolejna wypowiedź jest reakcją na wcześniejszą, a interpretując jej treść trzeba wziąć pod uwagę aktualną wiedzę i mniej lub bardziej dalekosiężne cele uczestników rozmowy.
Krótko mówiąc, aby rozpoznać i docenić działania rozumu improwizującego, należy uwzględnić ich lokalny kontekst; jeśli tego nie zrobimy, ujrzymy jedynie sekwencję przypadkowych ruchów. Krótko mówiąc, działanie rozumu improwizującego
łatwo przeoczyć. Tymczasem to właśnie on – a nie rozum planujący – odgrywa dominującą rolę w naszym życiu. Rzadko kiedy możemy pozwolić sobie na to, by swoje działania poprzedzić rzetelną i spokojną refleksją. Często improwizujemy, negocjując
warunki chwiejnego kompromisu między założonymi celami i wartościami a tym, w jakich warunkach przyszło nam je realizować. Zewnętrzny obserwator, który nie dostrzega lokalnych uwarunkowań naszych działań, może nas wtedy oskarżyć
o brak rozsądku. Podobne oskarżenia formułujemy sami pod adresem innych, gdy zbyt powierzchownie spojrzymy na kontekst i uwarunkowania ich
praktyki.
Oskarżenia, o których wyżej mowa, świadczą często o prowincjonalizmie ich autorów. Prowincjusz zna tylko swoją sytuację i podnosi ją do rangi kondycji ludzkiej jako takiej. Nie dopuszcza do siebie myśli, że inni, choć działają inaczej niż on,
posługują się rozumem. Nie rozpoznaje bowiem lokalnych uwarunkowań rozumu improwizującego. Tym samym traci szansę, by od innych czegoś nowego się nauczyć i by krytycznie spojrzeć na swoją własną praktykę. Dlatego zanim oskarżymy kogoś o brak rozumu, warto się kilka razy zastanowić.
Tekst ukazał się Przeglądzie Uniwersyteckim Uniwersytetu Szczecińskiego, 10-12, 2012. Materiał opublikowany za zgodą Autora.
Z opisanym przez Autora zjawiskiem kojarzy mi się tzw. gotowość percepcyjna, czyli tendencja do aktywizowania określonej kategorii pojęciowej przy opisywaniu/interpretowaniu danego zdarzenia. Z badań psychologicznych wynika, że mniejsza refleksyjność wiąże się z „czarno-białą”, jednopłaszczyznową percepcją rzeczywistości i większą gotowością do aktywizowania wąskiej (określonej – przyswojonej, utrwalonej) grupy kategorii pojęciowych.
Stąd też – zarzuty o „brak rozumu” szybciej będą aktywizowane przez mniej rozumnych, bo z ich punktu widzenia – wszelka złożoność lub wieloaspektowość może albo aktywizować kategorię „rozumny”, albo „bezrozumny”. Zatem – czy naprawdę rozumny człowiek będzie w stanie zarzucić innym brak rozumności? Może tego typu zarzut świadczy właśnie o bezrozumności krytyka?
A zatem – czy apel Autora nie jest swego rodzaju Paradoksem Eubulidesa? 🙂
PolubieniePolubienie